Od lat mieszkam blisko centrum Belgradu. Moje życie zawodowe, jako przewodnika, toczy się w dużej mierze na ulicy. Wychodzę i wracam o różnych, czasem bardzo późnych porach. I mogę powiedzieć, że czuję się bezpiecznie.
Jak w każdym wielkim mieście, a Belgrad ma 1,7 mln mieszkańców, zdarzają się kradzieże kieszonkowe i na to zwracam uwagę moim gościom. Poza tym turysta może jedynie trafić na nieuczciwego taksówkarza, ale i to raczej należy do rzadkości.
Czy można swobodnie spacerować po mieście?
W Belgradzie nie ma dzielnic „zakazanych”, miejsc do których nie powinno się wchodzić po zmroku. Mieszkańcy i turyści poruszają się po całym mieście bez problemów, jadają w tych samych knajpkach czy piją kawę w tych samych kawiarniach.
Serbska gościnność
Serbowie są gościnną nacją, a do Polaków, jako słowiańskiego narodu, mają bardzo pozytywne nastawienie. W Belgradzie większość młodych ludzi mówi po angielsku i bardzo chętnie pomagają cudzoziemcom. Nawet w przypadku istnienia bariery językowej przeciętny Serb stara się w jakiś sposób dogadać. W szczególności, gdy widzi, że gość potrzebuje pomocy. Nie raz mi się zdarzało, że przy moim zepsutym samochodzie z polską rejestracją zatrzymywali się lokalni mieszkańcy i proponowali bezinteresowną pomoc.
I tu kluczowe jest słowo „bezinteresowną” pomoc. Serb nadłoży drogi aby wyprowadzić na dobrą drogę zagubionego turystę. Zaprosi do swojego domu zmokniętego gościa z plecakiem, nakarmi i napoi rakiją. Oczekuje tylko, żeby ten gość szanował jego zasady. I tego się trzymajmy, w podróżach na różne krańce świata.